Relacja z krakowskich występów Cyrku Zalewski
WRZESIEŃ 2017
Cyrk Zalewski z okazji występów w Krakowie przygotował wyjątkowe atrakcje i niespodzianki. Program prezentowany w stolicy Małopolski jest kompletnie nie do poznania i to za tą samą cenę!
16 i 17 września 2017 r. krakowianie mogli oglądać występy Cyrku Zalewski wzbogacone aż o trzy numery wykonywane przez słynną rumuńską rodzinę Cretu (akrobacje na odskoczniach) oraz Elizabeth Axt (stójki i kopftrapez) z Węgier. Tydzień później można ich było podziwiać na Festiwalu w Warszawie. Kolejność numerów podczas występów w Krakowie była totalnie zmieniona. Przykładowo, nie było w ogóle balansu na krzesłach. Cały spektakl trwał 2,5 godziny.
W pierwszej części widzowie mogli zobaczyć tresury psów (RiCO oraz Duet Szeibe), latające talerze, woltyżerkę na koniu Dominiki, sztrabaty Maćka Sokołowskiego oraz tresurę wielbłądów. W drugiej części znalazła się tresura koni, kopftrapez, deska, laserman oraz kula śmierci.
Wszystkie numery sezonowe znamy bardzo dobrze, zatem skupmy się na tych festiwalowych. Elizabeth Axt - szalenie utalentowana artystka cyrkowa z Węgier, spadkobierczyni rodzinnej tradycji. W ten weekend prezentuje numer stójkarski oraz kopftrapez. Stójki są numerem poprawnym, dostojnym i pełnym gracji oraz wdzięku, chociaż nie wyróżniają się zbytnio na tle innych. Dużo lepszy numer prezentowała w 2012 roku Nanou w Cyrku Korona. Za to kopftrapez to istny majstersztyk - zjawiskowy, przepiękny, niesamowity. Elizabeth przejęła rodzinną tradycję, bowiem i jej rodzice prezentowali ten numer. Zresztą dzisiaj w numerach asystowała jej mama. Nic więc dziwnego, że w 2007 roku Elizabeth została nagrodzona na Festiwalu w Monte Carlo.
Grupa Cretu to 8-osobowa trupa z Rumunii - sześciu mężczyzn i dwie kobiety. Prezentują numer jakiego w polskim cyrku nie było od lat! Robią na widzach niesamowite wrażenie i sprawiają, że widzowie wreszcie uświadamiają sobie, że tego w "Mam talent" nie zobaczą. Numer jest dynamiczny, niebezpieczny, szalony, słowem - perfekcyjny.
Gdyby Cyrk Zalewski jeździł z dokładnie takim programem przez cały rok, to bez wątpienia zdeklasowałby konkurencję. Występy w Krakowie pokazują jednocześnie, że jednak da się zaangażować do programu objazdowego artystów stricte festiwalowych, w tym grupy akrobatyczne.
Na spektaklu o godzinie 15:30 zjawił się nadkomplet widzów. Trzeba było dostawiać gradziny, widzowie proszeni byli o zapełnienie pojedynczych luk w sektorach. Namiot wypchany był po brzegi i wyglądało to bardzo pięknie. Ogromne kolejki ustawiały się do przejażdżek na wielbłądach i gastronomii. Mimo tak licznej publiki, emocje były raczej stonowane. Krakowianie mogli dać od siebie więcej w postaci braw i śmiechu. Publiczność, choć nagradzała brawami wszystkich, to była raczej "śpiąca". Najbardziej oklaskiwanym numerem była definitywnie kula śmierci, potem deska i kopftrapez.
Warto dodać, że mimo ogromnej frekwencji, wszystko przebiegło sprawnie i bez zbędnych opóźnień, a sami krakowianie byli raczej zadowoleni z widowiska, tak duzi jak i mali. Także tylko w ten weekend najmłodsi i trochę starsi mogli sobie zrobić odpłatnie zdjęcie z Iron Manem.
Cyrk Zalewski był jedynym cyrkiem, który w roku 2017 odwiedził Kraków. I to był zdecydowanie dobry ruch, bo pokazuje, że czasami nie ma ludzi w cyrku nie tylko przez zielonych, ale też przez to, że cyrków w Polsce jest zwyczajnie za dużo. Niech ludzie wyczekują cyrku, a nie mówią, że "przyjechał kolejny".