top of page
Zdjęcie autoraBoss

Czeski świat cyrku. Jaki jest i co dał Europie?


W dzisiejszych czasach mamy tendencję do niedoceniania czeskiej sztuki cyrkowej, często całkiem nieświadomie, patrząc przez pryzmat wielkości kraju jakim są Czechy. Wielki kraj = wielka sztuka, mały kraj = mała sztuka, tymczasem wielkość kraju wielokrotnie nie ma bezpośredniego przełożenia na poziom sztuki cyrkowej, o czym chyba wszyscy doskonale wiemy.


To drugi z artykułów na KMC w ostatnim czasie poświęcony cyrkom czeskim. Dlaczego? Bo to ciekawy, fascynujący świat - świat prawdziwy, realny, szkoła życia, szkoła prawdy... Cyrk czeski dał światu więcej niż my wszyscy się spodziewamy. Ba - z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że gdyby nie Czesi, nie byłoby sztuki cyrkowej w Polsce. Przecież właścicielki dwóch najznamienitszych cyrków polskich mają czeskie korzenie, a w samej Polsce nigdy nie było tradycji cyrkowych i do dziś nie ma rodzin cyrkowych...


Nie ulega wątpliwości, że dzisiaj czeski świat cyrku podzielony jest pomiędzy trzy wielkie dynastie, wielką trójkę - Berousek, Navratil, Aleš. To właśnie ci ludzie wyznaczają kierunek, narzucają trendy, kreują czeski cyrk XXI wieku. A o Cyrku Kludsky, który tryumfy święcił kilka dekad temu, do dzisiaj mówi się głośno na całym świecie. Trzeba zatem spróbować wyobrazić sobie jaki to był wielki przybytek, ogrom skumulowanej pracy, że pamięta się nadal o takim miejscu, mimo, że ono samo nie istnieje już od wielu lat.


Czescy artyści stoją na wysokim poziomie. Wielu z nich zrobiło międzynarodowe kariery - Duo Stauberti, Jan Navratil, rodzina Faltyny, Alan Sulc, Wolf Brothers, Hynek Navratil, rodzina Wolf i wielu innych... To świadczy nie tylko o przekazywaniu rodzinnych tradycji z pokolenia na pokolenie, ale też o tym, że w każdych kolejnych generacjach płynie ta sama gorąca, cyrkowa krew. To jest wielki skarb cyrku czeskiego.


Czesi = komedianci. Rzeczywiście. Do niedawna tak było. Ale tak jak pisaliśmy w ostatnim artykule, ta mentalność naprawdę dynamicznie ewoluuje. Czesi mają coraz lepsze oświetlenia, dodające splendoru, tworzą coraz bardziej dojrzałe spektakle, coraz chętniej spoglądają na Zachód a nie do czasów Czechosłowacji. W chwili obecnej czeskie widowiska są doskonałym miksem słowiańskiej fantazji z niemiecką dokładnością oraz pewną sztywnością, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na marginesie mówiąc - tak, niemieckie widowiska są sztywne - konferansjerzy są zbyt poważni, prowadzą zbyt długie monologi, wprowadzają niekiedy atmosferę zbyt poważną, wręcz grobową - wynika to oczywiście z szacunku do wielkiej sztuki, ale brakuje w tym tego co w cyrku najważniejsze - radości i swobody. Czesi to wszystko mają. Potrafią stworzyć pod namiotem familiarną atmosferę, ale momentami połączoną z lekkim dystansem i powagą, adekwatną do chwili.


A jaka jest czeska publiczność? Otóż bardzo podobna do polskiej. Również mocno rozgadana, również emocjonalna, a nawet choleryczna. Z paroma różnicami. Czesi lubią się bawić długo. Im show 2,5-godzinne w ogóle nie przeszkadza. Nie siedzą jak na szpilkach, nie wychodzą na finale. Są przy tym luźni, bawią się, cieszą chwilą, lubią żarty z podtekstami. Doceniają poziom prezentowanego widowiska, ale jesteśmy pewni, że gdyby w Polsce przedstawić spektakle na takim poziomie jak w Czechach, to reakcje Polaków byłyby bardzo zbliżone. Po prostu trzeba zaprezentować ten wysoki poziom. Czesi chętnie chodzą do cyrku w niedziele przed południem i bardzo, bardzo niechętnie we wszystkie inne święta. Czescy dyrektorzy mówią, że gdy wypada dzień świąteczny, to już wiadomo, że tłumów w cyrku nie będzie. Niektórzy wolą zrobić wolne w tym czasie.


Czeskie cyrki mają w sobie jeszcze coś wyjątkowego, coś czego gdzie indziej ze świecą szukać - infrastrukturę. Co prawda w ostatnich latach uległa ona znacznej modernizacji, ale wciąż na placach możemy spotkać bardzo wiele wozów pamiętających czasy Czechosłowacji, ale też i ZPR. To tchnienie historii, podróż w czasie. Dla jednych zacofanie i obciach, dla drugich rzecz wręcz legendarna. Z punktu widzenia miłośników sztuki cyrkowej jest to niewątpliwa cyrkowa perełka. W Polsce ostatnie wozy tego typu zostały wycofane z użytkowania mniej więcej w 2009 roku.


Naszym zdaniem czeski świat cyrku w dzisiejszych czasach to obszar wciąż mocno nieodkryty. Zwłaszcza przez nas, polskich fanów, którzy do Czech, zwłaszcza z południa, mają tak blisko. Bliżej niż do Węgier, Francji, czy Niemiec. Wielokroć tak często rozpływamy się nad wspaniałościami oferowanymi przez węgierską sztukę cyrkową, sztukę dla nas dostępną wizualnie, ale nie językowo, tymczasem zapominając o naszych najbliższych braciach, Czechach, którzy rozumieją nasze realia, rozumieją nasz język, rozumieją nasze cyrki, bo w nich pracowali. Traktujemy Czechy i Słowację jako kraje zdobywane "przejazdem", przy okazji. Tymczasem miejsca takie jak cyrki Humberto, Aleš, Prince, Francesko Jung, Lanik, są miejscami wartymi zatrzymania się na dłużej. Pracują w nich bardzo przyjaźni i sympatyczni ludzie, którzy cyrk mają we krwi. Delektujmy się więc tą sztuką, delektujmy się czeskim klimatem. Chwała Morawom, chwała królewskiej Pradze, chwała Kotlinie Czeskiej, chwała wszystkim przybytkom sztuki cyrkowej zlokalizowanym w tym malowniczym pejzażu...

128 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


KMC_-_logo_zdjęcia.png
bottom of page