top of page
Zdjęcie autoraBoss

Gigantyczny "Flic Flac" w Duisburgu. Czy show nadąża za rozmiarem namiotu?




W niedzielę wieczorem bez większego planowania odwiedziliśmy ponownie Circus Flic Flac, tym razem show "Road Trip" wystawiane w Duisburgu pod gigantycznym, 8-masztowym namiotem zaraz przy węźle autostradowym. Jakie było show? Czy dzięki tak wielkiemu namiotowi przebiło inne spektakle "Flic Flaca", między innymi to wystawiane w Dortmundzie?


Na samym początku trzeba przyznać, że "Flic Flac" buduje w Duisburgu niesamowity klimat. Pomaga w tym niewątpliwie ogromny namiot widowiskowy, ale też duże foyer, dzięki czemu nie ma tłoków w chodzeniu między stoiskami. Są nastrojowe lampki, podesty ze stolikami a czarna kopuła tworzy bardzo dobry nastrój w środku. Na terenie cyrku ustawiono też elementy dekoracyjne nawiązujące do tematyki show, czyli podróży - stare samochody, czy oryginalne, kolorowe, kręcące się wiatraki.


Cała infrastruktura robi niesamowite wrażenie i jest po prostu TOP. Jednak nagłośnienie wydaje się być lepsze w Dortmundzie, może ze względu na inny kształt namiotu. W Duisburgu wyższe tony były przesadzone, sprawiały, że wszystko dookoła wpadało w drgania i wibrowało, jednak tego problemu nie było przy niższych częstotliwościach.


"Flic Flac" na pewno umiejętnie wykorzystał przestrzeń jaką daje taki namiot. Dowodem na to są liczne pokazy samochodowe i motocyklowe podczas całego spektaklu. Są one całkiem przyzwoite, jednak nie ulega wątpliwości, że dużo więcej, na zdecydowanie wyższym poziomie pokazują grupy objazdowych kaskaderów, przyjeżdżające latem chociażby do Polski. Po obejrzeniu takich pokazów, kilka driftów we "Flic Flacu" nie robi wrażenia.


Prowadzącymi i komikami są dwaj młodzi mężczyźni Benno & Max. Ich występy sprowadzają się raczej do zajęcia czasu widzów podczas zmiany rekwizytów, ale gdy tylko zobaczą, że scena jest gotowa, natychmiast kończą swoje występy. Są całkiem zabawni, ale niektóre występy kompletnie nie przystają do "Flic Flaca". Przykładowo - w jednym z wykonów podczas żonglowania na wózkach widłowych, artyści zaczynają się rozbierać do majtek. W zasadzie nie jest to ani zabawne, ani jakoś bardzo pociągające dla części widowni, bowiem panowie reprezentują raczej normalną budowę ciała. Co autor miał na myśli? Do końca nie wiadomo, jest w każdym bądź razie dziwnie.


Revolution Girls prezentują taniec połączony z grą na bębnach. Jest to występ zdecydowanie lepszy niż w Circus Probst, ale również ograniczający się do kilku ruchów tanecznych i wygrywania rytmów na instrumentach. Dobry jako tło, umiarkowany jako solowy numer.


Magus Utopia to grupa iluzjonistyczna prezentująca tematyczną dużą iluzję w stylu horroru. Pojawiają się w niej potwory, wilkołaki, czarownice i inne straszne dziwolągi. Również rekwizyty mają design z horroru. Prezentowane tricki są raczej popularne, a niektóre elementy prezentowane z "wpadką", jak np. "znikanie" człowieka leżącego na łóżku z materacem, sprawiającą, że widz od razu widzi jak sztuczka została wykonana. Niemniej jednak z każdą kolejną minutą trupa się rozkręca, a finalny efekt jest naprawdę zadowalający i robiący wrażenie. Jest to numer mroczny, nacechowany raczej emocjami towarzyszącymi widzom oglądającym horrory w kinie. Grupa ma dwa wyjścia.


Denys Zhygaltsov prezentuje akrobacje na maszcie powietrznym. Jest to numer stojący na wysokim poziomie - dosłownie i w przenośni. Artysta w powietrzu prezentuje skomplikowane pozy, ale całość ma lekką formę. Miło ogląda się takie występy.


Chińska trupa Dezhou prezentuje diabolo i skoki przez obręcze. Diabolo stoją szczebel niżej niż obręcze. Oba numery są mocno rozbudowane. Skoki przez obręcze, zwłaszcza te najwyższe, mimowolnie robią kolosalne wrażenie. Wbrew pozorom jest to numer bardzo trudny. Diabolo jako numer grupowy zawiera wiele tricków wykorzystujących dużą liczbę artystów na scenie. Czasami brakuje nich w synchronu, zdarzają się pomyłki, ale z drugiej strony wciąż ciężko znaleźć nację, która zrobi to lepiej niż Chińczycy. Obydwa numery zdecydowanie wyróżniają się na tle pozostałej kadry "Flic Flaca".


Flying Royals prezentują wysoką linę poziomą oraz podwójne trapezy ustawione krzyżowo. Lina to typowy, grupowy numer akrobatyczny na drucie. Zawiera w sobie przeskoki nad osobami, piramidy, skoki na skakankach. Generalnie dobry lub nawet bardzo dobry numer. We "Flic Flacu" dostał jednak dosyć "ciężki" podkład muzyczny, dlatego numer ten nie jest tak "lekki" w wykonaniu jakim byłby w tradycyjnym cyrku.


Trapezy są lekko przekombinowane. Łowitor jest jeden, a artyści skaczą na pozostałych trzech trapezach z czego dwa z nich są ustawione pod kątem prostym do łowitora. Czasami uda się złapać artystę, czasami nie. Prezentowane tricki są ambitne i skomplikowane. Może to też wpływa na fakt, że od czasu do czasu któryś z artystów spada na siatkę. Finalnie nie odnosi się wrażenia jakby trapezy krzyżowe miały być jakąś lepszą formą tego numeru w porównaniu do jego klasycznej wersji.


Rewelacyjny jak zawsze jest Alexander junior wykonujący znakomity numer na stójkach. Jest to jeden z nielicznych artystów, którzy potrafią zrobić show wszędzie i w każdych warunkach. Przypomnijmy, że już raz zachwycaliśmy się Alexandrem na łamach naszego portalu w roku 2023, kiedy to podróżował z Cyrkiem Floriana Richtera po Węgrzech. Alexander wciąż jest w wybitnej formie. Prezencja, umiejętności, styl - ma wszystko czego potrzebują prawdziwi mistrzowie cyrku. To najmocniejszy numer programu zaraz po skokach przez obręcze Chińczyków.


Podsumowując - show zdecydowanie nie jest tak mocne jak w Dortmundzie, co tylko udowadnia, że poziom widowiska nie zawsze łączy się bezpośrednio z wielkością namiotu i możliwościami jakie on stwarza, bowiem w przypadku Duisburgu namiot jest wręcz za duży na numery cyrkowe, bowiem żaden z nich nie zajmuje całej przestrzeni dostępnej na scenie. Zawsze pozostaje jakaś pusta przestrzeń na ziemi lub w powietrzu, co też przekłada się na widoczność widowiska z widowni.


Spektakl stworzony dla Duisburga jest profesjonalny i dobrej jakości, niemniej nie tak zachwycający i zaskakujący jak niektóre inne przedstawienia "Flic Flaca". Czy warto iść? Zdecydowanie tak, jednak nie należy się nastawiać, że skoro namiot jest wielki, to będą pod nim prezentowane cuda niewidy i gruszki na wierzbie. Jest to raczej standardowy, niemiecki spektakl, starający się wypełnić ogromną przestrzeń cyrkowego szapita.


11 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


KMC_-_logo_zdjęcia.png
bottom of page