Sezon 2024 dla naszego portalu jest praktycznie zakończony. W związku z tym tradycyjnie, jak co roku, pragniemy przedstawić Wam nasz absolutnie subiektywny i nieobiektywny przegląd ostatnich 8 miesięcy bazując na tym jakie cyrki odwiedziliśmy, zarówno polskie jak i zagraniczne. Zaczynajmy zatem!
Sezon 2024 nie był najintensywniejszym sezonem w naszej "karierze", bywały takie w których liczba wizyt cyrkowych była zdecydowanie wyższa, natomiast był niezwykle esencjonalny. Z każdej wizyty przywoziliśmy wspaniałe wspomnienia i doznania, nowe znajomości, a także mnóstwo filmów i zdjęć.
Trzy najwspanialsze wizyty w cyrkach dla nas to Magyar Nemzeti Cirkusz, Mr. Gerald Cirkusz i Cirkus Lanik. Każdy z tych trzech cyrków miał w sobie niesamowitą charyzmę, klimat, pasję zawartą w każdym występie, każdej cyrkowej ozdobie i każdym miejscu na widowni. MNC - wiadomo - klasa sama w sobie. Jubileusz 30-lecia, znakomita tegoroczny gra orkiestry cyrkowej i jeszcze lepsza piosenkarka. Do tego odświeżony system oświetleniowy i 100-procentowo klasyczne numery z woltyżerką na czele. Do tego elegancja, splendor i sława. To właśnie lubimy i to lubią widzowie, nie tylko ci z Węgier. Tworzyć tak wielki cyrk - dosłownie i w przenośni - w dzisiejszych czasach, jest rzeczą wręcz niewyobrażalną. Ale tak, mamy to - mamy kawałek nieba na ziemi. Cyrkowego nieba.
Mr. Gerald Cirkusz - kolejny fantastyczny cyrk w naszym ukochanym Hajduszoboszlo. Niesamowicie sympatyczna dyrekcja i cała ekipa. Najlepsze oświetlenie cyrkowe w Europie (lepsze mają moje takie cyrki jak "Knie", czy "Arlette Gruss"). Czym w tym roku nas zachwycił? Udowodnił, że całkowicie "polski" program - zasadniczo składający się z artystów (większość występowała w Polsce) i numerów, które w całości można zaprezentować w polskim programie sezonowym, można wynieść do rangi wielkiego widowiska, gali... Wszystko za sprawą klimatycznej muzyki, odpowiedniego oświetlenia i przede wszystkim bardzo pozytywnej energii ze strony artystów na arenie. Do tego klimat miasteczka cyrkowego nastrojowo oświetlonego... Coś pięknego! Finał - chwytający za serce!
I wreszcie Cirkus Lanik. Wielki duch tkwi w tym niewielkim cyrku. Rewelacyjnie ustawione światła. Długi i mocny program zakończony energicznym finałem. Piękne kostiumy. Klasyka cyrkowa połączona również z nowoczesnymi aranżacjami. Dużo artystów na arenie pod dwumasztowym szapitem. Ponownie - energia, pozytywne emocje, uśmiechy na twarzach wszystkich występujących. Wspaniała atmosfera i klimat. Do tego bardzo przyjazna dyrekcja. Świetna wizyta i po prostu świetny cyrk!
Bardzo pozytywnie zaskoczył nas program polskiego Cyrku Korona. Numery w mocno zachodnim stylu, podobnie jak konferansjerka. Wysoki poziom bez "lania wody", pomimo początkowych trudności ze znalezieniem numerów. W zasadzie w tym programie do perfekcji brakowało tylko jednego - występów ze zwierzętami. Mimo wszystko bardzo przyjemnie się oglądało to show i gdyby cyrk zaraz po finale się nie składał, można by się było zapomnieć, że jest się w Polsce. To było jedno z tych widowisk naprawdę wartych uwagi, które tak prędko się nie powtórzą.
Hungaria Nagycirkusz zaskoczył bogatym show trwającym 2,5 godziny. Momentami lekko monotonne, ostatecznie jednak pełne emocji i rozgrzewające bardziej z każdą minutą. Typowy duży, klasyczny cyrk bez udziwnień. Do tego klimatyczny, a jednocześnie kameralny plac nad Balatonem. Było bardzo miło i przyjemnie.
Cieszymy się też z jednego - że w karierze Bartoliniego, którego mocno wspieramy od samego początku i tego nie ukrywamy, nastąpiło pierwsze poważne zwieńczenie - Brązowy Klaun Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Cyrkowej w Warszawie. To piękny moment widzieć urzeczywistnienie marzeń i rozmów toczonych latami. Bartku - uczyniłeś ten sezon w Polsce lepszym i piękniejszym. Podobnie jak występy Aquaman Team i Sergeya Ivanova na Festiwalu w Warszawie - powiało dobrym Zachodem. :)
Piękne przeobrażenie świetlne przeszedł zaprzyjaźniony z nami Cyrk Safari, który we własnym zakresie dokonał bardzo udanej modernizacji oświetlenia. Pod namiotem zrobił się klimat, porównywalny do "Areny" i bardzo, bardzo kolorowo. To jest wielka wartość dodana tegorocznego widowiska. Drugą wartością dodaną są piękne uniformy Szymona Słowika i jego nowy numer - koło śmierci.
"Arena" zaskoczyła ambicjami sprowadzenia artystów z Kirgistanu. Udało się połowicznie, bo przyjechało dwóch zamiast czterech akrobatów, w wyniku problemu z wizami, ale i tak robili genialne show. Zaskakująco udany debiut zaliczyła Lusia, czyli pani Katarzyna. Nie spodziewaliśmy się, że w aż takim stopniu przypadnie ona do gustu polskiej publiczności. Niewątpliwie jest to klauna inna niż wszystkie w Polsce, bardziej teatralna, ale może przez to ciekawsza?
Zachwyciła nas także tresura koni w Cirkus Francesko Jung i ogólna czystość tego cyrku. Wielkie brawa dla dyrekcji za to! Miło też było wrócić po roku przerwy do Cirkus Aleš.
Ogółem w tym roku spędziliśmy więcej czasu na Słowacji, odkrywając klimat tego kraju i tamtejszych widowisk cyrkowych z czego się bardzo cieszymy. To coś pomiędzy polską, a węgierską naturą. Zachowania widzów zbliżone do Polaków, ale organizacyjnie bliżej do Węgier, natomiast pod względem atmosfery - 200 % typowych czeskich ludzi cyrku. Niezły miks na tak małej powierzchni.
Były też rozczarowania, na szczęście niezbyt liczne, o których szerzej nie będziemy pisać. Zawiodły nas wielkie cyrkowe nazwiska na Węgrzech, 1 % rozczarowania pojawił się też przy niektórych występach podczas tegorocznego Budapest Circus Festival.
Podsumowując jednak - był to sezon, który zleciał błyskawicznie. Dla nas obfitował przeważnie dobrymi występami na poziomie, bo tylko takie wybieramy. Publiczność jaką spotykaliśmy była jak zwykle różna. Niestety bardzo często ta najgorsza była w Polsce. Bardzo dobra natomiast przede wszystkim w samym Budapeszcie. Ale rewelacyjna była też w Rzeszowie podczas występu Cyrku Korona, w Preszowie na występie Cirkus Lanik, oczywiście w Balatonlelle. W Krakowie i Warszawie - bardzo kulturalna, ale też bardzo sztywna.
Już teraz z niecierpliwością czekamy na kolejny sezon, na wiosnę podczas której cyrki prezentują się chyba najładniej - w pierwszych promieniach słońca, pośród kwitnących krzewów i pączkujących liści na drzewach. Czekamy też na kolejną edycję występów Mr. Gerald Cirkusz w Hajduszoboszlo, na słowackie wojaże i na inne nieoczekiwane wyprawy. To wszystko przed nami!
コメント