Cyrk zawsze był apolityczny, problem w tym, że polityka nie zawsze była 'acyrkowa'. Nie była i nie jest. I to właśnie ona niszczy współczesny cyrk, współczesną sztukę cyrkową - w całej Europie, ba - nawet na całym świecie.
Ale dlaczego? - ktoś zapyta. No cóż... Gdyby nie szeroko rozumiana polityka, współczesny świat cyrku mógłby wyglądać zupełnie inaczej. To najczęściej ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia o sztuce cyrkowej, niszczą ją. Pierwszy z brzegu nasuwający się przykład - zwierzęta w cyrkach. Gdyby nie kompletnie źle rozumiana poprawność polityczna, dzisiaj w wielu europejskich cyrkach mielibyśmy znacznie więcej zwierząt na arenach. Ukraina - przez to, że stacjonarnymi cyrkami rządzą urzędnicy, liczba zwierząt w spektaklach od kilku lat jest sukcesywnie ograniczana. Francja, a w szczególności Paryż - choć oficjalnych zakazów nie ma, to przez naciski 'jakichś tam' polityków cyrki takie jak chociażby "Bouglione" muszą się bardzo "gimnastykować", by móc zaprezentować tradycyjny cyrk pod postacią przynajmniej koni, kucyków, psów i drobnych zwierząt domowych. Katalonia w Hiszpanii - kilka lat temu dystrykt ten całkowicie zakazał występów zwierząt na arenach, podczas, gdy Festiwal w Figueres (obecnie w Gironie) prezentował jedne z najlepszych zwierzęcych pokazów w Europie. Teraz musi udawać, że wszystko gra i robić dobrą minę do złej gry, przykrywając brak zwierząt bądź co bądź genialnymi występami artystów. Polska - w tym przypadku szkoda się rozwijać, Himalaje absurdu w naszym kraju zna każdy. Myślicie, że ci wszyscy ludzie nie chcieliby pokazać prawdziwego cyrku, porządnego spektaklu z udziałem różnorodnych zwierząt? A czy myślicie, że widzowie nie byliby zadowoleni z tak bogatego programu? Kto o tym decyduje? Narzucają nam to politycy, garstka ludzi...
Inny przykład? Bardzo proszę. Temat na czasie, czyli pandemia - przez decyzje rządu niemieckiego, najlepsze cyrki w Niemczech od roku nie mogą występować, nie mogą zarabiać, nie dostają rekompensat za brak możliwości występów narzucany przez państwo. Kto o tym decyduje? Nie cyrki, nie widzowie - politycy. Dlaczego więc politycy nie biorą odpowiedzialności za swoje decyzje i skoro zakazują występów, pozbawiają cyrki konkretnych zarobków, to dlaczego nie wyrównują strat generowanych przez ich własne decyzje?
Jeszcze inny przykład? Nie ma problemu. Przez brak aprobaty sztuki cyrkowej przez rządy wielu państw, sprowadzanie cyrku do parteru, do rozrywki płytkiej i jarmarcznej, w wielu krajach nie ma młodego pokolenia artystów cyrkowych. Młodzież nie garnie się do nauki fachu, a przez to rynek cyrkowy się kurczy, sztuka zanika. Tak jest w Polsce, tak jest w Skandynawii, podczas gdy tylko na Węgrzech, kraju posiadającym niespełna 10 milionów obywateli, każdego roku w szkołach cyrkowych kształci się setki młodych artystów cyrkowych.
Wystarczy, aby państwo nie przeszkadzało sztuce cyrkowej. Nie musi pomagać, ale żeby chociaż nie przeszkadzało. To niestety nadzieja głupich w chwili obecnej. To, jak wspaniałe rezultaty może przynieść wsparcie ze strony państwa jak na tacy widać w takich krajach jak Węgry, Rosja, czy Monako. Można? Można. Więc dlaczego gdzieś można, a 200 kilometrów dalej nie można? Kuriozum. Wszystko jest kwestią umowy, kwestią tego, czy jakiemuś wariatowi do głowy przyjdzie idiotyczny pomysł, czy jakiemuś światłemu człowiekowi 50 kilometrów dalej przyjdzie do głowy pomysł godny uwagi. Głupota ludzka nie zna granic, także tych państwowych. Na szczęście inteligencja ludzka także nie zna granic.
Jedna z definicji polityki podawana przez Słownik Języka Polskiego głosi, że polityka to "działalność jakiejś grupy społecznej lub partii mająca na celu zdobycie i utrzymanie władzy państwowej" - nic o logice ludzkiej, nic o samodzielnym, nieskrępowanym myśleniu, raczej egoistyczna definicja polityki. Inna definicja głosi: "działalność polegająca na przezwyciężaniu sprzeczności interesów, prowadząca do zgody zależnych od siebie grup społecznych oraz wewnątrz nich, mająca na celu ochronę ładu społecznego" - w przypadku ingerencji politycznych w każdy rodzaj sztuki jest raczej zupełnie odwrotnie - im bardziej polityka miesza się w sztukę, tym podziały i sprzeczność interesów narastają. Jeszcze inny opis polityki mówi, że to "pojęcie z zakresu nauk społecznych, rozumiane na wiele sposobów. U Arystotelesa polityka jest rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne". Czy dobrem wspólnym można nazwać pozbawianie ludzi sztuki, w tym artystów cyrkowych, zarobku, godnej egzystencji, poprzez narzucanie sztuce pewnych ram i konwenansów wymyślonych w czyjejś główce? Czy dobrem wspólnym jest pozbawianie widzów tego, co chcą oglądać na arenie i do czego byli przyzwyczajeni?
Sami widzicie, że polityka to obłudna sfera życia publicznego nastawiona wyłącznie na osiąganie własnych, prywatnych celów, niszcząca każdy rodzaj sztuki, czy to cyrk, czy to teatr, czy to film. Ileż było afer związanych z teatrami, ile afer związanych z produkcjami filmowymi. Afer czysto politycznych dodajmy. Polityka niszczy sztukę, niszczy także cyrk. Gdyby nie ona, wiele aren wyglądałoby dzisiaj zupełnie inaczej. Dlaczego tak musi być? Tylko dlatego, że jeden koleś z drugim kolesiem nie lubią cyrku albo teatru?
Comments