W sobotę gościliśmy na premierowych występach renomowanego niemieckiego Circus Probst, który zainaugurował 27. Gelsenkirchener Weihnachtscircus. Nowe show "Fairytales" obejrzał komplet widowni, a wszystko to przy akompaniamencie orkiestry cyrkowej.
Przede wszystkim w "Probst" czuć klimat prawdziwego cyrku - tradycyjne wozy cyrkowe, czerwone dywany, wielki amfiteatr, orkiestra, nastrojowe oświetlenie... Bardzo ambitna realizacja widowiska, które stanowi podróż przez najwspanialsze baśnie.
Koncept jest naprawdę imponujący - musicalowe tańce na arenie, śpiew na żywo, baśniowe kostiumy uszyte specjalnie na potrzeby widowiska, dodatkowe rekwizyty, np. przepiękne kwiaty "rosnące" na arenie, baśniowe domki, konie przebrane za jednorożce...
Zatem widowisko jest połączeniem musicalu i cyrku. Pomiędzy każdym numerem pojawiają się teatralne wstawki. Część z nich jest mówiona, część tańczona lub śpiewana. Wszystko to jest bardzo zgrabnie połączone, a już samo otwarcie widowiska sprawia, że człowiek czuje się jakby znajdował się w Disneylandzie.
W programie zobaczymy między innymi utalentowaną Olenę Galkinę, znaną polskiej publiczności z Cyrku Zalewski. I tutaj "Probst" udowadnia jak bardzo oprawa potrafi zmienić numer. Już w "Zalewskim" Olena prezentowała się świetnie i widać było, że jest to mocny numer. Ale w "Probst" doszły do tego rekwizyty - na arenie zostają ustawione kolorowe kwiaty wysokości człowieka, a artystce towarzyszy śpiew na żywo. Intensywne kolory zieleni i pomarańczy sprawiają wrażenie jak gdyby było się w kwitnącym ogrodzie w którym na huśtawce buja się dziewczynka. Wszystko to razem połączone daje niesamowity odbiór - to jedna z najpiękniejszych scen w całym widowisku niemieckiego cyrku!
Punktem kulminacyjnym widowiska są motory w kuli śmierci. Nie da się ukryć, że numer ten jest już mocno oklepany na arenach europejskich cyrków i nawet na niemieckiej publiczności nie robi on aż tak dużego wrażenia, ale trzeba uczciwie przyznać, że "Probst" umiejętnie zaskakuje, ponieważ oglądanie 4, 5 motocyklistów w kuli to standard. Ale w Gelsenkirchen widzowie mogą zobaczyć aż 7 rozpędzonych motorów, w tym jedną kobietę! Numer zatem podkręcony na maksa i mimo, że bardzo popularny, to zasługuje na oklaski.
Imponujący numer na wysokich perszach prezentuje ukraińska grupa Magola. Łącznie w występie biorą udział 4 osoby, prezentując naprawdę interesujące tricki. Nie ulega wątpliwości, że w Europie są lepsze persze, np. Duetu Stauberti, ale tutaj nacisk położony jest na może nie najtrudniejsze, ale oryginalne tricki. Do tego atutem numeru jest fakt, że jest on zespołowy. Umiejscowienie występu tuż przed końcem widowiska na pewno nie jest przypadkowe. Dobry, ciekawy numer, który przy odpowiednim anturażu ogląda się znakomicie. Akrobacje wykonywane na wysokich stalowych masztach tuż pod kopułą gigantycznego namiotu muszą być widowiskowe!
Świetny i wciągający pokaz psów i papug prezentują Marietta & Gerd Koch. Długi, konkretny numer z bardzo dobrą oprawą muzyczną nadającą dynamiki. Jest także przelot papug nad widownią! Marietta i Gerd udowadniają, że występy ze zwierzętami, zwłaszcza małymi, nie muszą być nudne i "toporne". Ich występ pełen jest zaangażowania i ciężkiej pracy, którą widać.
Gerd Koch pojawia się jeszcze drugi raz na arenie razem ze Stephanie Probst i prezentują baśniowy pokaz koni, a w zasadzie jednorożców. Są konie czarne i białe. Jest także kucyk. To tresura bardzo delikatna, bez wywierania zbędnej presji na zwierzęta, może nie pokazująca tyle co np. w Magyar Nemzeti Cirkusz, czy Louis Knie, ale też nie sprawiająca wrażenia nadmiernego "spinania się" - konieczności zaprezentowania wyszukanych tricków przez konie. Ewidentnie nacisk jest położony na wygląd i prezencję koni niż na ich umiejętności. I niewątpliwie w obliczu niemieckich ekoterrorystów jest to zabieg celowy. Udaje się, ponieważ duet treserów zyskuje na koniec zasłużone brawa.
Dużą iluzję prezentuje Alfredo Lorenzo. Jest ona naprawdę widowiskowa i długa, bowiem w występie znalazła się zdecydowanie ponadprzeciętna liczba numerów. Całość prezentuje się całkiem dobrze. Oczywiście są pewne bardzo przewidywalne elementy tego występu, niemniej całościowa jest to mini show iluzjonistyczne w przedstawieniu cyrkowym. Czuć powiew Holandii, gdzie tego typu pokazy są szczególnie popularne, ale też i Las Vegas. Numer zdecydowanie ożywiający całe przedstawienie cyrkowe i wyglądający bardzo dobrze na dużej i bogatej arenie cyrkowej.
Azjatycka trupa Tumbling Crew prezentuje skoki i salta z wykorzystaniem huśtawki. Numer mocny akrobatycznie, ale też i bardzo konkretny, bez zbędnego owijania w bawełnę z wykorzystaniem oprawy, tańca, czy muzyki. Czysty cyrk i o to chodzi. Zdecydowanie jeden z tych numerów, które ogląda się z przyjemnością za każdym razem.
Klaunem wieczoru jest Pieric z Francji. Jego rola jest dosyć symboliczna, a wyjścia artysty ograniczają się jedynie do zabawnych krótkich scenek i żartów sytuacyjnych. Niemniej Pieric daje się poznać jako profesjonalny artysta oswojony z areną, który umiejętnie spaja różne części widowiska Cyrku Probst. Chociaż nie wywołuje na widowni salw śmiechu, przedstawienie bez niego zdecydowanie straciłoby.
Zdecydowanym nieporozumieniem, przynajmniej w dniu premiery, może później się to zmieniło, był występ Malambo Company prezentujących argentyński folklor w postaci tańca i grania na bębnach. Zacznijmy od tego, że cała otoczka związana z zapowiadaniem artystów, ich oklaskiwaniem i dawaniem wymuszonych wyrazów uznania trwała dużo dłużej niż sam występ zajmujący może 4 minuty. Sam pokaz też nie powalał jakimiś specjalnymi walorami artystycznymi i raczej niewiele wniósł do całego widowiska. Można się zastanawiać, czy angażować tak dużą grupę ludzi wykonujących ten numer, na pewno za niemałe pieniądze, ma w ogóle sens. Być może numer ten został jakoś rozwinięty po premierze, tego nie wiemy, jednak w sobotni wieczór szału nie było.
W programie jest także numer niewymieniony w oficjalnym spisie - damsko - męskie akrobacje na maszcie pionowym. I tutaj "Probst" przedstawia to w znakomitej formie, bowiem w maksymalnie tradycyjnej - z towarzyszeniem orkiestry cyrkowej, a nie podkładu, do typowej muzyki. Do tego występ artystów, których umiejętności są niepodważalne sprawia, że widz czuje, że ogląda 150 % prawdziwego cyrku.
Tak wygląda tegoroczna zimówka Circus Probst w Gelsenkirchen. Bardzo ciekawy pomysł dyrekcji na połączenie najlepszych tradycji wielkiego, prawdziwego cyrku, z musicalem i baśniową opowieścią w taki sposób, że sceny teatralne nie stanowią zapchajdziury, a pobudzają ciekawość widza do tego, co będzie dalej. Piękne, familijne widowisko dla osób w każdym wieku z numerami świetnie podkręconymi za pomocą oprawy. Chce się to oglądać i chce się tam być. Magia cyrku trwa! To jest właśnie podążanie z duchem czasu - ewolucja formy prezentacji widowiska z jednoczesnym zachowaniem tego, co w cyrku najlepsze, np. pokazów zwierząt, czy też typowych cyrkowych numerów.
Kiedy Polacy doczekają się takiego Cyrku? Czy to kwestia cen - Wątpię. Nadal uważam, że możnaby zrobić bilety w cenach od 30 do 120zł w za; zależności nie od wieku tylko od miejsca na sektorze. Im więcej kategorii cenowych tym lepiej. np 30zł, 50zł 70zł 90zł. 110sł i 120zł. Chodzę do cyrku regularnie, choć rzadziej niż kiedyś .
Pamiętam Wypowiedzi na tym portalu, że żaden zachodni duży cyrk nie wiedzie do Polski zanim n u nas nie będzie waluty Euro. Pamiętam wpisy o tym że nie da się aby w Polsce cena była za osobę zamiast standardowego u nas przez lata 1 osoba dorosła + 2 dzieci do lat 10. Jak Cyrk Korona wprowadził w którymś sezonie bilety po 3…